Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-01-13, 00:15:21
Szara Sowa napisał/a:
Z24 napisał/a:
30 grudnia wypadał akurat w sobotę i normalnie się drałowało do szkoły.
Hm, to wtedy nie było ferii świątecznych???
Wtedy akurat nie, bo wszystkie święta rozkładały się na początek tygodnia. Ferie zimowe były w końcu stycznia, bądź raczej w lutym. Nie pamiętam dobrze kiedy ten system wprowadzili. Chyba koło połowy 70-tych.
Wcześniej ferie były w okolicach Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
Wowax napisał/a:
Pamiętam natomiast, że przerwa w szkole spowodowana atakiem zimy nie była wtedy, że tak się wyrażę, bezkarna - wydłużyli potem rok szkolny skracając wakacje dranie!
W szkołach średnich na pewno nie, chociaż chyba chodziły jakieś plotki, że mają wydłużyć .
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-02-01, 22:02:42
Nie pamiętam już prawie nic z reszty dnia 30 grudnia ani też z samego dnia i wieczoru sylwestrowego.
Komunikaty chyba podawały, że opady śniegu, zakłócenia w komunikacji, ale z tego nic nie pamiętam. Jak się nie wychodziło na dwór, to człowiek nie zdawał sobie sprawy co się działo. Zaspy, owszem, rosły, co było widać przez okno, ale początkowo nie robiło to wrażenia. Dopiero w poniedziałek, w Nowy Rok, wszystko się zmieniło...
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-02-01, 22:10, w całości zmieniany 2 razy
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-02-02, 18:28:05
Berta von S. napisał/a:
Z24 napisał/a:
Nie pamiętam już prawie nic z reszty dnia 30 grudnia ani też z samego dnia i wieczoru sylwestrowego.
Dziwne.
Alpagami zacząłem się interesować dopiero w roku który miał nadejść, a i to z powodu nieszczęśliwej miłości. Papierosami także.
Wydaje mi się, że wieczorem w Sylwestra wpadłem na kilka minut do kumpla, który mieszkał dwa piętra nade mną. Była tam jakaś imprezka przy magnetofonie. I chyba - wobec zaistniałych okoliczności, tj. narastających na podwórku zasp - umówiliśmy się wstępnie na odśnieżanie, kiedy to będzie wykonalne.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-02-02, 18:29, w całości zmieniany 1 raz
Zima 1978/79? Pamiętam "jak przez mgłę". Była u nas wtedy rodzina z Poznania na sylwestra, i jej pobyt u nas nieco się przeciągnął, bo pociągi nie jeździły. No i do przedszkola też przez jakieś 2 tygodnie nie chodziłem (byłem wtedy w wieku przedszkolnym)
Celowo nie użyłem określenia "Zima stulecia", bowiem określenie to jest mocno na wyrost. W XX wieku były co najmniej 3 zimy o wiele bardziej mroźne, śnieżne również, a przede wszystkim nie mniej uciążliwe dla ludności. To zimy 1928/29, 1939/40 (pierwsza zima wojenno-okupacyjna, wiele domów bez szyb po wrześniowych nalotach!) oraz 1962/63. Ta ostatnia jeszcze trochę funkcjonuje w pamięci starszego pokolenia, wtedy ponoć też były duże problemy z prądem, zaopatrzeniem, ogrzewaniem itp. Sam zaś doskonale pamiętam przywoływaną tu zimę 1995/96. W niektórych regionach (Suwalszczyzna, Podlasie) śnieg spadł już bodajże 4 czy 5 listopada, i nie stopił się całkowicie aż do połowy kwietnia. W Warszawie w okresie od końca listopada do ostatniego tygodnia marca była tylko jedna, kilkudniowa odwilż jakoś tak po 6 stycznia, poza tym niemal przez cały czas mróz lub w najlepszym razie "przez zero"
Zimę 1978/79 pamięta się chyba głównie dlatego, że jej zasadniczy atak nastąpił dokładnie w sylwestra - wiele osób nie dotarło na zabawy, inni nie mogli z nich wrócić, więc było w tym coś oryginalnego. Gdyby ów śnieżny paraliż miał miejsce np. w połowie stycznia, to zapewne już rok później mało kto by go pamiętał, w końcu takie śnieżyce zdarzały się i wcześniej, i później
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-02-04, 12:33:29
Piotrus napisał/a:
Sam zaś doskonale pamiętam przywoływaną tu zimę 1995/96. W niektórych regionach (Suwalszczyzna, Podlasie) śnieg spadł już bodajże 4 czy 5 listopada, i nie stopił się całkowicie aż do połowy kwietnia. W Warszawie w okresie od końca listopada do ostatniego tygodnia marca była tylko jedna, kilkudniowa odwilż jakoś tak po 6 stycznia, poza tym niemal przez cały czas mróz lub w najlepszym razie "przez zero"
Tak jest. Wiosna była późna tamtego roku. Pamiętam jak dziś, że 25 kwietnia wyjeżdżaliśmy z kumplem jego "wesołym Peugotem" na robotę na południowy zachód i zachód kraju, to w W-wie i okolicach nie było nawet jeszcze pąków na drzewach, a pod Wrocławiem już były i już zaczęły się puszczać listki.
Piotrus napisał/a:
Zimę 1978/79 pamięta się chyba głównie dlatego, że jej zasadniczy atak nastąpił dokładnie w sylwestra - wiele osób nie dotarło na zabawy, inni nie mogli z nich wrócić, więc było w tym coś oryginalnego.
Z pewnością, ale nie tylko dlatego.
Piotrus napisał/a:
Gdyby ów śnieżny paraliż miał miejsce np. w połowie stycznia, to zapewne już rok później mało kto by go pamiętał, w końcu takie śnieżyce zdarzały się i wcześniej, i później
No, niezupełnie. śnieżyce się zdarzały, owszem, ale takich zasp jak tamtego roku, to ja w naszym mieście nie pamiętam.
Ponadto nastąpił paraliż komunikacyjny i to głównie na kolei. Było to mocne uderzenie w gospodarkę, a myśmy to odczuli głównie w ten sposób, że węgiel nie dojeżdżał do kotłowni i w domach było zimno jak cholera. Ale o tym jeszcze będzie .
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-02-04, 12:41, w całości zmieniany 1 raz
W XX wieku były co najmniej 3 zimy o wiele bardziej mroźne, śnieżne również, a przede wszystkim nie mniej uciążliwe dla ludności. To zimy (...) oraz 1962/63. Ta ostatnia jeszcze trochę funkcjonuje w pamięci starszego pokolenia,
O tej zimie moja Mama opowiadała, pewnie z pewną przesadą, że jak któregoś dnia po bodaj miesiącu siarczystych mrozów temperatura wzrosła do minus dziesięć, to ludzie palta rozpinali, bo ciepło
Piotrus napisał/a:
Zimę 1978/79 pamięta się chyba głównie dlatego, że jej zasadniczy atak nastąpił dokładnie w sylwestra
Tak, to była dodatkowa "atrakcja". Pamiętam, że mieliśmy z rodzicami jechać na Sylwestra do stryja mieszkającego na drugim końcu Warszawy. No i zaczął sypać śnieg. W którymś momencie Ojciec, widząc co się dzieje, zdecydował że nie jedziemy, bo nie wiadomo jak daleko da się zajechać. Ulice były już wtedy średnio przejezdne, ale jakiś ruch jeszcze był, bo najodważniejsi próbowali jechać. Ale szybko się skończył. I jakąś godzinę przed dwunastą rodzicę wołają mnie do okna, i widzę jak środkiem zasypanej ulicy zasuwa dwóch gości na nartach biegówkach, z plecakami na plecach .
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-02-06, 00:36:38
irycki napisał/a:
Tak, to była dodatkowa "atrakcja". Pamiętam, że mieliśmy z rodzicami jechać na Sylwestra do stryja mieszkającego na drugim końcu Warszawy. No i zaczął sypać śnieg. W którymś momencie Ojciec, widząc co się dzieje, zdecydował że nie jedziemy, bo nie wiadomo jak daleko da się zajechać. Ulice były już wtedy średnio przejezdne, ale jakiś ruch jeszcze był, bo najodważniejsi próbowali jechać. Ale szybko się skończył. I jakąś godzinę przed dwunastą rodzicę wołają mnie do okna, i widzę jak środkiem zasypanej ulicy zasuwa dwóch gości na nartach biegówkach, z plecakami na plecach .
Jak już wspominałem, zmówiliśmy się z kolegą D. (świeć, Panie, nad jego duszą) na odśnieżanie.
Tu trzeba wyjaśnić, że w naszym bloku - jak i chyba we wszystkich innych w naszym mieście, nie było dozorców, czy innych gospodarzy domów, itp. Ciężar utrzymania porządku spoczywał na władzach miejskich i na mieszkańcach. Te i ci radzili sobie z tym różnie. Ja np. pamiętam doskonale te posesje na uczęszczanych przez mnie ulicach, gdzie przed nimi zawsze były należycie odśnieżone chodniki. Nie było ich bowiem tak wiele .
Poprzedniej zimy tj. w lutym 78' moja mama na skutek poślizgu upadła i złamała rękę na głównej ulicy, w samym środku miasta - zaraz obok figury Matki Bożej... .
Nasz blok stoi szczytem do ulicy, są w nim trzy klatki schodowe. Nasza była ostatnia, najdalsza od ulicy. Najpierw odkopaliśmy częściowo placyk przed klatką i przebiliśmy początki dróżek: jedną w stronę szkoły podstawowej i drugą w stronę miasta. Biegły one między blokami. Najwięcej roboty dostarczyło nam przebicie ścieżki do sąsiedniej klatki, w stronę ulicy, bo nad chodnikiem uformowała się potężna zaspa. Między ścianą budynku i chodnikiem biegnącym wzdłuż bloku oraz dojściami do klatek schodowych była niewielka przestrzeń zajęta przez ogródek z kwiatami i odgraniczona od chodnika i dojść do klatek schodowych płotkiem metalowym wysokim na jakieś 70-80 cm. Prowadząc ścieżkę nad chodnikiem wzdłuż płotku nie byliśmy w stanie dokopać się do chodnika. Poziom ścieżki znajdował się mniej więcej na połowie wysokości płotku. Gdy stałem na tej ścieżce, to wierzch zaspy był, z grubsza rzecz biorąc, na wysokości mojej klatki piersiowej. Zaspa musiała mieć z półtora metra grubości.
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2018-02-06, 01:02, w całości zmieniany 3 razy
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-02-06, 01:23:24
Z24 napisał/a:
Poprzedniej zimy tj. w lutym 78' moja mama na skutek poślizgu upadła i złamała rękę na głównej ulicy, w samym środku miasta - zaraz obok figury Matki Bożej... .
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2018-02-06, 01:43:17
Berta von S. napisał/a:
Z24 napisał/a:
Poprzedniej zimy tj. w lutym 78' moja mama na skutek poślizgu upadła i złamała rękę na głównej ulicy, w samym środku miasta - zaraz obok figury Matki Bożej... .
Widać nagrzeszyła.
Widać tak
W maju 2012 r. towarzyszyłem mojemu bratu na ostrym dyżurze na ortopedii, jak mu gipsowali rękę.
Wśród innych pacjentów była tam pewna pani w średnim wieku: siedziała na wózku i czekała na wynik badania RTG stopy. To była chyba sobota i jak mi powiedziała, przywieźli ją prosto z działki, gdzie doznała urazu - jakoś nieszczęśliwie stanęła czy coś w tym stylu.
Ubolewałem razem z nią nad zepsutym weekendem (pogoda była piękna) i że pewnie trafi na kilka tygodni w gips.
I wtedy się mi zwierzyła, że to wszystko dlatego, że zdarzyło się jej, że opuściła majowe nabożeństwo...
Na szczęście okazało się, że to było tylko zwichnięcie .
_________________ Z 24
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
I wtedy się mi zwierzyła, że to wszystko dlatego, że zdarzyło się jej, że opuściła majowe nabożeństwo...
Na szczęście okazało się, że to było tylko zwichnięcie
No to niechybnie musiało być to wyjątkowo nieciekawe nabożeństwo z nietrafionym kazaniem skoro tylko zwichnięcie.
Pomógł: 48 razy Dołączył: 13 Sty 2013 Posty: 6785 Skąd: PRL
Wysłany: 2018-03-18, 14:33:53
Kiedyś to były zimy! – wspomina wielu. Dziś wystarczy ledwie kilka stopni mrozu, by pojawiły się lamenty i narzekania. A co, jeśli w ciągu kilku godzin nagle staje niemal cała komunikacja, nasze samochody znikają w śnieżnych pryzmach, a kaloryfery przestają grzać? Tak wyglądała zima stulecia. Wtedy Polska naprawdę stanęła na skraju przepaści.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.