Borsuk Twórca Mieczysław Płocica autor książek dokumentalnych
Pomógł: 16 razy Dołączył: 15 Mar 2014 Posty: 550 Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2017-12-03, 11:01:21
Berta von S. napisał/a:
Teraz jako forumowy spec od reanimacji starych samochodów powinieneś poszukać fordsona i go wyrychtować na nasze wyprawy.
Dobra myśl ale nie wchodzę w to, bo już taki temat raz w życiu przetrenowałem. Jak zaczęły się osiemnastki mojego rocznika i sąsiednich, to często robiliśmy je u kumpla w Radawie, to taka miejscowość wypoczynkowa, miał tam domek. Problem był zawsze z dojazdem, więc z intencją właśnie wspólnych wyjazdów kupiłem starego Fiata 125p. Auto okazało się być w podłym stanie i półtora roku przy nim dłubałem, zanim jako tako nadał się do jazdy. A w międzyczasie osiemnastki się skończyły, towarzystwo porozjeżdżało się na studia, ja zresztą też i samochód "wspólny" przestał być potrzebny.
Więc mam inną ideę - proponuję rozejrzeć się za takim autem, zrobić zrzutę i wypożyczyć na zlot. Jeśli będzie w Węsiorach to pierwszym adresem jest Marian Laskowski z Darłowa, kolekcjoner pojazdów militarnych i organizator imprez. Jeśli sam nie ma to wie, kto ma w Polsce.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-12-03, 18:56:57
John Dee napisał/a:
A Węsiory? Tam chyba też niemal wszystko było już uprzednio zbadane przez niemieckich archeologów?
a ile czasu spędził z archeologami w Odrach - dzień, dwa, cały sezon - tego jeszcze nie wiemy?
Jak nie wiemy, to się dowiemy.
O ile dobrze zrozumiałam nikt wcześniej nie prowadził badań w Węsiorach. A w Odrach na pewno nie, skoro Profesor powiedział "...bo Himmler zrobił rezerwat, ale nikt tego nie badał"
Borsuk napisał/a:
A w międzyczasie osiemnastki się skończyły, towarzystwo porozjeżdżało się na studia, ja zresztą też i samochód "wspólny" przestał być potrzebny.
Więc mam inną ideę - proponuję rozejrzeć się za takim autem, zrobić zrzutę i wypożyczyć na zlot. Jeśli będzie w Węsiorach to pierwszym adresem jest....
Miejmy nadzieję, że nasze towarzystwo się nigdzie nie "porozjeżdża".
Dobra myśl! Koniecznie trzeba się rozejrzeć za Fordsonem. W tym roku mamy zaplanowane okolice Jezioraka, ale można by zrobić zlot w Węsiorach w przyszłe wakacje.
Widać prof. Kmieciński ma dar opowiadania bo się bardzo dobrze czyta te wywiady. Mnóstwo nowych rzeczy wnoszą te rozmowy. Nigdy nie zgadłbym, że Fordson jest prototypem Wehikułu. Choć trochę wygląda jak żaba:)
Zwróciłem uwagę na ten fragment:
Cytat:
„Szumią chójci (to po kaszubsku świerk [albo sosna]) na gór szczycie (…) Zawierzyłam rybakowi, a on teraz inne łowi”.
"Chójka" to sosna nie tylko po kaszubsku ale i po kurpiowsku.
_________________ Amor evadit – in tu(o) habes ore
Semper in vero sensus inerat
Haec dies ut carmen, ut amoenae rosae
Semper ridebas et heu vale mi
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-12-09, 12:39:33
Sorry za jednodniowe opóźnienie!
Tym razem ruszamy do Tumu.
CZĘŚĆ IV
Początek badań w Tumie Geneza tej ekspedycji tumskiej jest taka, że w 1947 roku ukazał się w prasie, w historiografii archeologicznej artykuł docenta Witolda Hensla (późniejszego profesora i dyrektora instytutu archeologicznego PAN-u) o przygotowaniach do uczczenia tysiąclecia państwa polskiego oraz chrztu Polski.
I ta idea bardzo chwyciła, dlatego że to państwo polskie i zdolności państwotwórcze były zohydzone przez Niemców, u których „polnische Wirtschaft” było najdelikatniejszym epitetem i którzy dowodzili, że Słowianie nie mają żadnych zdolności państwowotwórczych. Zaistniała potrzeba, żeby spojrzeć na to trochę bardziej obiektywnie (chociaż na pewno było to wykorzystywane trochę bardziej, bo zawsze można podkręcić jeszcze tę prawdę, żeby ona wydawała się jeszcze piękniejsza). I wyrosła z tego taka akcja – Badania nad Tysiącleciem Państwa Polskiego. To była ogólnopolska akcja dotowana przez Ministerstwo Kultury i Sztuki. Moje pokolenie archeologiczne było wychowankami tego projektu.
I wtedy wszystkie znaczące ośrodki akademickie w Polsce do tego się włączyły. Łódź „dostała” Tum pod Łęczycą i Gdańsk. Stworzono dwie stacje badawcze (w każdej z nich było kilkanaście, a niekiedy nawet do dwudziestu kilku osób niekiedy). I tak powstały dwie grupy – „gdańszczany” i „tumany”.
„Gdańszczany”
Od lewej: prof. Ciemnołoński, Kossakowski (późniejszy prof. politechniki gdańskiej), Maria Chmielewska, Waldemar Chmielewski, Stanisław Madajski, księgowa/kwestor, prof. Kmieciński
Tumanów profesor Kmieciński w swoim archiwum nie posiadał, więc przypomnę zdjęcie, które było wrzucane na forum przy wywiadzie z profesorem Poklewskim.
„Zakon Braci Tumskich” założony przez archeologów. Tadeusz Poklewski (pierwszy z lewej), Jerzy Kmieciński (drugi z lewej – też należał do bractwa, choć bardziej gościnnie), Lidia Gabałówna (pierwsza z prawej), Andrzej Nadolski, Andrzej Abramowicz + oraz prawdopodobnie inżynierowie Z.Tomaszewski i Antoni Kąsinowski.
Nie udało nam się ustalić kompletnej listy osób, które pracowały przy wykopalisku w Tumie, bo profesor Kmieciński głównie był związany z ekipą gdańską. Ja do Tumu przyjeżdżałem, ale przeważnie siedziałem w Gdańsku. W Tumie był Andrzej Nadolski, Tadeusz Koziełł-Poklewski, Andrzej Abramowicz, Lidka Gabałówna, Maria Łączyńska/Abramowicz (Myszka na nią mówiliśmy), Czesia Wieczorek (plastyczka). Było też dużo przyjezdnych, bo profesor Jażdżewski cieszył się bardzo dobrą opinią jako organizator badań, wiec mieliśmy praktykantów z całego kraju. Poznań do nas przysyłał studentów, Kraków, Warszawa.
Ponadto w tym projekcie badawczym wykorzystywano całą gamę interdyscyplinarności – czyli wszystkie dyscypliny naukowe, które tylko mogły wnieść jakiś element twórczy do badań nad początkami państwowości. Oprócz archeologii było to szerokie spektrum - nie tylko historia sztuki, nie tylko historia architektury, ale i językoznawstwo, ale i socjologia, psychologia społeczna, geomorfologia, geologia, geografia, antropologia i.t.d. Jeżeli prowadzimy wykopaliska, to nasze źródła są milczące, więc trzeba znaleźć takie elementy, które zmuszą ten materiał do mówienia. W Tumie ci ludzie byli razem. To była szkoła fantastyczna, dlatego że wprowadzała nas w klimat interdyscyplinarności.
Jak już wspominałyśmy przygoda Nienackiego z archeologią zaczęła się od wizyty u Profesora Kmiecińskiego. Historia z artykułem na temat Janisławic jest więc fikcją. Coś on trochę tam nałgał. Niedaleko Janisławic jest miejsce, gdzie Waldek Chmielewski - mój przyjaciel - w takim oczku polodowcowym między Janisławicami a Skaratkami natrafił na szczątki mamuta. Natomiast w samych Janisławicach mój mistrz Jażdżewski znalazł szkielet z mezolitu z wyposażeniem bardzo bogatym, ale to były wykopaliska przedwojenne.
Profesor Kmieciński podkreślał, że Nienacki był w Tumie wielokrotnie.
Był kilka razy. Ze mną był ze dwa razy, ale potem też sam przyjeżdżał. On tam często bywał, nie codziennie i na noc nie zostawał, ale tam przebywał. Przyjeżdżał, bo go interesowała ta problematyka, a tak się złożyło, że najpierw trafił na te wykopaliska, a nie na inne.
Ale (jak wcześniej słusznie - po atmosferze w książki - wydedukował Kyno) Nienacki nie czuł się tam zbyt dobrze i nie nawiązał z nikim z tamtej grupy głębszych kontaktów. Ja Zbyszka po raz pierwszy zaprowadziłem do Tumu pod Łęczycą i go zostawiłem w rękach moich przyjaciół i kolegów ekspedycji tumskiej. Muszę powiedzieć, że z nim się tam trochę po macoszemu obeszli. Andrzej Nadolski, późniejszy profesor, który był tam zastępcą kierownika owej ekspedycji jakoś tak… nie dopasowali się.
„Tumany” to było towarzystwo intelektualnie niezmiernie ciekawe, twórcze, ale nieco ekskluzywne. Tadeusz Poklewski był Koziełł (wtedy jak były czasy stalinowskie, nie bardzo można było tych swoich tytułów używać), to taka arystokracja wileńska. Maria Łączyńska (bardzo piękna i interesująca kobieta), wywodziła się z od Pani Walewskiej, w prostej linii można powiedzieć. Nadolski był spokrewniony z Łączyńską. To był ten duch arystokratyczno-szlachecki. Z Braćmi Tumskimi Zbyszek się nie lubił.
Uważano, że on nie jest piórem pierwszej wielkości i dawano mu to odczuć. Chociaż to było wszystko w rękawiczkach. Zaczął tę swoją pierwszą powieść publikować w odcinkach i nie wszystko im się tam podobało.
Tadeusz Poklewski, miał żonę polonistkę, Krystynę (zresztą profesor Uniwersytetu Łódzkiego, która nie bardzo ceniła styl Nienackiego. Że on trochę tak się ślizga po powierzchni, że od infantylizmu pisarskiego dzieli go bardzo cieniutka linia. Krystyna jest z takiej znanej łódzkiej rodziny Wernerów, ojciec Krystyny był profesorem Politechniki Łódzkiej. Stąd mogły się wziąć ewentualnie jakieś kontrowersje. Tadeusz był uszczypliwy i czasem mógł nie dość delikatnie wyrazić się, swoją opinię o Zbyszka pisarstwie.
Wykopaliskom na grodzisku towarzyszyły też prace przy kolegiacie. W samej kolegiacie też prowadzono badania. Nawet odkryto grób opata z taką paterą i freskami. W podziemiach, bo całe podziemie było przekopane, od a do zet. I można było zidentyfikować tego opata, bo księgi kościelne się częściowo zachowały, więc można było odtworzyć, kto to prawdopodobnie był. Kiedy ruszała odbudowa miast - Gdańska, Poznania, Szczecina, to znalazły się też środki na rekonstrukcję kolegiaty. I to dla archeologów, to był raj na ziemi, bo mieliśmy okazję ją zbadać.
Przy okazji zapytałyśmy o podziemne przejście Były legendy o przejściu z Tumu pod Łęczycą do zamku w Łęczycy. Ale oczywiście nic nie odkryto, to są bujdy na resorach. Tajne przejścia, jeżeli były, to na bardzo krótkich odcinkach. To był np. jeden z elementów architektury wczesno-zakonnej Zakonu Najświętszej Marii Panny. Najwcześniejsze założenia obronne tak konstruowano, że w środku była zazwyczaj wolnostojąca baszta, która miała piwnice z zasobami, żeby można się było bronić. I od tej baszty zwykle istniał przekop pod murami obronnymi na zewnątrz. Ale w Tumie nic takiego nie było.
Źródło: Jerzy Maik, Początki Kościoła w Łęczycy, Badania opactwa i kolegiaty w Tumie pod Łęczycą, Przegląd Archeologiczny, Vol. 65, 2017 (tu jest dużo informacji o tych badaniach w kolegiacie)
Spis rzeczy znalezionych według powieści w Tumie nie zgadza się z tamtejszymi odkryciami. I raczej nie wygląda na wykopaliska polskie. Coś podobnego było w grobie (mogilniku) na Krymie.Potwierdziło się natomiast, że częściowo inspiracją do uroczyskowego kurhanu mógł być kurhan w Gledzianówku. Mógł to być kurhan, w którym pochowany był ksiądz - w Gledzianówku (pomiędzy Łęczycą a Witonią na trasie Łęczyca – Kutno). Książęcy kurhan o którym ludność mówiła, że ksiądz pochowany tam jest. To badano, zanim ja zacząłem studia, w 1946 roku.
Nie udało się niestety nic pewnego ustalić w kwestii większości postaci z powieści. Na przykład. pod kątem Dryblasa analizowana była m.in. na prośbę Tomaszka kandydatura T. Poklewskiego, ale brak tu jakiegoś jednoznacznego dowodu, choć profesor stwierdził, że może mogło tak być ze względu na wspomnianą krytykę twórczości.
Profesor potwierdził natomiast, że postać Nemsty jest prawdopodobnie wzorowana na Andrzeju Nadolskim.
To może być Nadolski, chociaż on nie nosił ani wąsów ani bródki. Wtedy był kawalerem i mieszkał w starej kamienicy na ul. Gdańskiej.
Chociaż przy tworzeniu tej postaci możemy mieć oczywiście do czynienia z wymieszaniem różnych elementów. Przykładowo jeden element postaci mógł być „pożyczony” z biografii Jerzego Kmiecińskiego, bo właśnie on (podobnie jak powieściowy Andrzej) przed archeologią studiował historię sztuki. Niezależnie od tego, czy uznamy to za inspirację, warto tę historię szerzej przytoczyć, bo jest ciekawa. Ja miałem zapędy raczej archeologiczne, bo mój ojciec był bardzo zainteresowany historią. I ojciec kiedyś rano przy śniadaniu powiedział „Synu, to teraz ci zrobię wyprawę w przeszłość” i pojechał ze mną na Wały Świętej Trójcy. To jest tam, gdzie Zbrucz wpada do Dniestru, tam w początku drugiego wieku naszej ery cesarz Trajan zakładał prowincję Dację i odgrodził ją wałami, które później spełniły rolę obronną. Ojciec znalazł tam ceramikę (ja dopiero później, jak zacząłem studiować archeologię, zdałem sobie sprawę, że to był ułamek terry sigillaty) i powiada: „Widzisz synku, tę skorupę legionista rzymski trzymał w palcach”.
Ale, po wojnie losy mnie rzuciły do Piotrkowa Trybunalskiego, zamieszkałem u stryja i stryjenki, maturę robiłem w Piotrkowie.. I moja ciotka Oleńka Matusiakowa sobie wymarzyła, żebym studiował historię sztuki, bo w młodości sama zaczęła studiować archeologię we Florencji, ale później musiała przerwać i we mnie sobie upatrzyła takiego kontynuatora.
I ja zacząłem studiować tę historię sztuki w Krakowie u profesora Molè. Ale pod koniec pierwszego semestru moich studiów na UJ przyjechał profesor Jażdżewski z kilkoma swoimi uczniami i uczennicami. Tam wtedy była taka mini-konferencja, a mistrz przedstawiał pierwsze wyniki badań w Gdańsku. I tak mnie oczarował, że się zgłosiłem, że chcę u niego studiować. I od razu z tą ekipą przeniosłem się do Łodzi. Najpierw spałem dwa tygodnie na dworcu kaliskim. Ale mistrz kiedyś powiada „A gdzie ty dziecko mieszkasz?”, więc ja się zacząłem wić jak piskorz, bo nie chciałem powiedzieć, gdzie (mnie tam pod koniec wcale źle nie było, bo to towarzystwo bezdomne mną się tam zaczęło opiekować, robili mi tam miejsce na ławce). No i wtedy mistrz mi dał schronienie w magazynie zabytków muzeum archeologicznego na czwartym piętrze. W takim śpiworze z amerykańskiego demobilu na noszach wojskowych miałem legowisko.
W samej kolegiacie też prowadzono badania. Nawet odkryto grób opata z taką paterą i freskami. W podziemiach, bo całe podziemie było przekopane, od a do zet. I można było zidentyfikować tego opata, bo księgi kościelne się częściowo zachowały, więc można było odtworzyć, kto to prawdopodobnie był.
Może mi uciekło, ale czy o czymś takim już wiedzieliśmy?
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2017-12-09, 21:50:49
Berta von S. napisał/a:
że to państwo polskie i zdolności państwotwórcze były zohydzone przez Niemców, u których „polnische Wirtschaft” było najdelikatniejszym epitetem
Nadal jeszcze w użytku, ale słyszy się coraz rzadziej. Niemieckie media z zadowoleniem patrzą ostatnio na rosnącą jak na drożdżach gospodarkę u swoich wschodnich sąsiadów…
Mamy więc potwierdzenie, że rola goszczącego w ekipie Andrzeja Nadolskiego łódzkiego dziennikarza była bardzo podobna do tej, którą Tomasz odgrywa w Uroczysku. Czerwony dywan widać na niego tam nie czekał. Za potwierdzoną uważam również informację, że na wykopaliskach bywał kilkakrotnie, skoro z samym Kmiecińskim jechał tam dwa razy.
Czy oglądał kolegiatą tak rozkopaną, jak na zdjęciu, czy też jest ono z innej epoki? Podejrzewam, że powstało kilka lat wcześniej.
Zrozumiałem to też dobrze, że to ten profesor Jażdżewski kierował projektem w Tumie, a nie Nadolski?
Berta von S. napisał/a:
Uważano, że on nie jest piórem pierwszej wielkości i dawano mu to odczuć.
Jak widzimy, nawet wtedy Mistrz polaryzował już ludzi. Taka była widać jego dola…
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-12-09, 23:17:38
Szara Sowa napisał/a:
Może mi uciekło, ale czy o czymś takim już wiedzieliśmy?
Nie wiem, czy wiedzieliśmy. Niedawno o tym czytałam, dlatego o to spytałam. Ale nie pamiętam, czy była mowa na forum.
John Dee napisał/a:
Mamy więc potwierdzenie, że rola goszczącego w ekipie Andrzeja Nadolskiego łódzkiego dziennikarza była bardzo podobna do tej, którą Tomasz odgrywa w Uroczysku.
Tak to brzmi.
John Dee napisał/a:
Czy oglądał kolegiatą tak rozkopaną, jak na zdjęciu, czy też jest ono z innej epoki? Podejrzewam, że powstało kilka lat wcześniej.
Prace wykopaliskowe w kolegiacie były w latach 1954-58.
John Dee napisał/a:
Zrozumiałem to też dobrze, że to ten profesor Jażdżewski kierował projektem w Tumie, a nie Nadolski?
O ile dobrze zrozumiałam, profesor Jażdżewski był szefem całości badań z okazji tysiąclecia, a Nadolski jego zastępcą odpowiedzialnym za koordynację prac w Tumie.
Pomógł: 66 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-12-10, 00:17:49
Szara Sowa napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
W samej kolegiacie też prowadzono badania. Nawet odkryto grób opata z taką paterą i freskami. W podziemiach, bo całe podziemie było przekopane, od a do zet. I można było zidentyfikować tego opata, bo księgi kościelne się częściowo zachowały, więc można było odtworzyć, kto to prawdopodobnie był.
Może mi uciekło, ale czy o czymś takim już wiedzieliśmy?
Nie bardzo rozumiem. Niewykluczone, że nikt nic nie napisał, ale w Muzeum w Łęczycy są piękne kielichy, pateny i pierścienie wydobyte w grobów opackich. Ponoć jest tam pierścień słynnego Henryka Kietlicza, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Tak wyczytałem w ostatnio nabytym tam informatorze. Można to rozumieć, jakoby Henryk Kietlicz był tam pochowany. Wcześniej gdzieś napisałem, że w kolegiacie nie ma raczej grobów biskupów, ale teraz nie jestem tego taki pewien.
John Dee napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
że to państwo polskie i zdolności państwotwórcze były zohydzone przez Niemców, u których „polnische Wirtschaft” było najdelikatniejszym epitetem
Nadal jeszcze w użytku, ale słyszy się coraz rzadziej. Niemieckie media z zadowoleniem patrzą ostatnio na rosnącą jak na drożdżach gospodarkę u swoich wschodnich sąsiadów…
Ciekawe co oni tam po redakcjach wąchają....
Berta von S. napisał/a:
John Dee napisał/a:
Czy oglądał kolegiatą tak rozkopaną, jak na zdjęciu, czy też jest ono z innej epoki? Podejrzewam, że powstało kilka lat wcześniej.
Prace wykopaliskowe w kolegiacie były w latach 1954-58.
Na pewno więc ZN był tam w tych latach.
Co do zawartości kurhanu mam nieco inne zdanie . Już mamy zresztą pewne ustalenia poczynione. Gdy napiszę o swoich hipotezach, to myślę, że Pan Profesor zostanie przyjemnie zaskoczony w jednym punkcie... Oczywiście przy hurraoptymistycznym założeniu, że o tym przeczyta...
PS. Intryguje mnie wzmianka o drukowaniu powieści w odcinkach. Chyba nic o tym nie wiemy... To chyba raczej pomyłka Pana Profesora
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2017-12-10, 00:40, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-12-10, 01:43:30
Z24 napisał/a:
PS. Intryguje mnie wzmianka o drukowaniu powieści w odcinkach. Chyba nic o tym nie wiemy... To chyba raczej pomyłka Pana Profesora
Faktycznie. Przynajmniej nie widzę o tym jakiejkolwiek informacji na nienacki.art.pl.
Może zatem konsultował z nimi na bieżąco jakieś fragmenty pisanego tekstu książki? Albo słabo oceniali jego osiągnięcia dziennikarskie? Albo przeczytali "ZPS"? (to raczej najmniej prawdopodobne, choć akurat w tym przypadku zarzut infantylizmu byłby najbardziej zrozumiały).
Albo w ogóle te opinie dotyczą późniejszych czasów, a wzajemna niechęć miała zupełnie inne podłoże. Tylko z perspektywy lat wszystko się już nieco zlewa.
Z24 napisał/a:
Co do zawartości kurhanu mam nieco inne zdanie . Już mamy zresztą pewne ustalenia poczynione. )
..... państwo polskie i zdolności państwotwórcze były zohydzone przez Niemców, u których „polnische Wirtschaft” było najdelikatniejszym epitetem i którzy dowodzili, że Słowianie nie mają żadnych zdolności państwowotwórczych.........
Słabo znam niemiecki, ale gdzieś spodkałem sie z okresleniem służacego Fausta Goethego, jako "slaven Faust" a więc proste skojarzenie slaven (słowianin) ze sługą, bo panem może być tylko Niemiec.
_________________ Wśród dolin, wśród lasów i jezior i kniej. Ktoś szukał przygody. Nie znalazł tam jej. I morze przepłynął. Przemierzył wzdłuż świat. Nie znalazł przygody, Zagubił jej ślad.
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2017-12-14, 15:54:30
Rzecz chyba wraca do pytania, czy nieobecne w klasycznej łacinie ale później rozpowszechnione słowo sclavus (i jego pochodne we współczesnych językach zachodnioeuropejskich) ma źródło w wyrazie Slav. Pytania, o ile wiem, nierozstrzygniętego do końca, choć rzeczywiście podobieństwo było wykorzystywane przez takich rzeczników wyższości Germanów nad Słowianami jak ci o których mówi profesor w zacytowanej wypowiedzi.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-12-17, 00:15:28
Znowu niestety z poślizgiem, bo nieco zajęta byłam.
Tym razem krążymy wokół "Wyspy Złoczyńców"
Część V
Profesor oczywiście potwierdził obecność Zbigniewa Nienackiego na wykopaliskach w Brześciu Kujawskim Był tam, jeździł do antropologów. Przebywał tam mój dobry kolega, profesor Kapica. W 1945 roku powołany został Uniwersytet Łódzki i mistrz Jażdżewski był pierwszym z pionierów archeologii na uniwersytecie. Z kolei antropologię reprezentował prof. Michalski - wybitny antropolog, przedwojenny jeszcze. Właśnie jego uczniem był Zdzisiu Kapica, który był z kolei również moim przyjacielem.
W Brześciu mistrz badał, Lidka Gabałówna, a później Grygiel. Tam było cmentarzysko wielokulturowe dla antropologów niezmiernie ważne. Dzisiejsza antropologia metodologicznie odchodzi już właściwie od takiej klasyfikacji ras. Bierze się pod uwagę populację, która rozwija się lokalnie i tworzy konkretne typy. Więc w tej chwili mamy zupełnie inne podejście metodologiczne, obalające te mity rasy panów.
Nie mamy żadnego nowego zdjęcia z BK, ale najprawdopodobniej, z tych wykopalisk pochodzą zdjęcia czaszek, które udostępnił forum jakiś czas temu szwagier Zbigniewa Nienackiego.
Poza tym o Brześciu Kujawskim w zasadzie nic nowego się nie pojawiło, co wynika z tego, że na temat BK sporo już wiadomo, a z kolei profesor był tam tylko gościnnie. W każdym razie jego wypowiedź nie potwierdza raczej tezy, że z Brześcia Kujawskiego czerpał Nienacki inspirację nie tylko odnośnie miasteczka i obozu antropologów, ale też samej wyspy. Jezioro tam to przesada, to był raczej duży staw. Zbyszek chyba trochę przesadził. Tam żadnej prawdziwej wyspy nie było, bo tam nie było miejsca na to, żeby była wyspa.
Na temat młyna Topielec profesor nic nie wie. W Brześciu nie kojarzę ruin młyna. Dość często tam bywałem, jak Staszek Madajski żył (pracownik techniczny, Brześć to jego rodzinne miasto), ale ruin żadnego młyna nie było i nie badano.
Warto przytoczyć ciekawą anegdotkę o wspomnianym Staszku Madajskim Ze Staszkiem wiąże się taka ciekawa anegdota, która jest prawdą, choć brzmi zupełnie idiotycznie. Mianowicie był taki okres 1948-49, gdy zatrudnieni na państwowych etatach musieli złożyć świadectwo lojalności, że w czasie wojny nie współpracowali z Niemcami itd. To się nazywało „świadectwo moralności”. Tak się złożyło, że Staszka Madajskiego przyjaciel, taki prosty mieszczanin z Brześcia Kujawskiego, bez specjalnych ambicji intelektualnych i bez specjalnego wykształcenia (wtedy była ta zasada chęć szczera zrobi z ciebie oficera) został zrobiony burmistrzem Brześcia Kujawskiego. No więc Staszek Madajski, jak się starał o to „świadectwo moralności”, pojechał do tego swojego przyjaciela, burmistrza Brześcia Kujawskiego i mówi „Słuchaj stary, Antek, ty mi tu wystaw takie świadectwo moralności”. Burmistrz zawołał od razu sekretarkę i jej podyktował. Madajski bierze to zaświadczenie, a tam jest napisane: „Zaświadcza się, że jako Stanisław Madajski w czasie wojny i okupacji nic wspólnego z moralnością nie miałem”. Tak to było w Brześciu. Staszek musiał mu wytłumaczyć, że trzeba będzie to jakoś przeredagować.
Udało się za to (choć niedużo) dowiedzieć czegoś na temat badań w Otłoczynie, czyli drugim miejscu, które związane jest z akcją Wyspy Złoczyńców. Tak, odkryłem tam warzelnię soli. W Otłoczynie są źródła słone i to bardziej wydajne niż ciechocińskie. Zaczęto tam eksploatować sól w drugim wieku przed narodzeniem Chrystusa. To byli Celtowie. Cmentarzysko też znaleźliśmy, tylko oddalone o jakieś pół kilometra, już na opłotkach wsi. I Denar Heliogewala z 324 roku. Przez dwa lata badałem Otłoczyn. Później tam chyba też antropolodzy kopali (ci, którzy najpierw kopali w Brześciu Kujawskim) i prowadzili tam badania z archeologami, ale już nie łódzkimi, tylko toruńskimi. Tak mi się wydaje. Z tym że to już w późniejszych latach.
Nie było żadnego stanowiska przy Tążynie, natomiast kopano koło starorzeczy Wisły. Lustro wody się zmienia i powstają terasy, tak zwane – zalewowe. Tam są trzy terasy. To było nad Wisłą. W trzcinach. Tamtejsze oczerety się ciągną bardzo szeroką ławą.
Starorzecza i trzcinowiska pod Otłoczynem sfotografowane na zlocie dwa lata temu.
Wygląda na to, że ekipa mieszkała w różnych miejscach. Obok wsi. Ja tam mieszkałem w takim domu z cegły. To była leśniczówka [profesor potwierdził, że to była Karczemka, przy Wiśle, gdzie jest stroma skarpa, ale się szerzej na ten temat nie wypowiadał]. Najpierw w tej leśniczówce, a później w takim pensjonacie jakby. Niedaleko Otłoczyna. Między stacją kolejową a wsią Otłoczyn, w lesie. Taki wakacyjny dom, dzieci tam odpoczywały, bo to był dom dla młodzieży uczącej się w szkole św. Jadwigi.
Część ekipy mieszkała też w namiotach. Ale nad samą wodą nie były nigdy rozbite. Profesor pamięta natomiast, że kręcili się tam jacyś harcerze. Zwykle harcerze, jeżeli byli, to pomagali, w Otłoczynie też. Tam harcerze mieli swoje obozy. Lidka Gabałówna ze mną kopała. Myszka Łączyńska była jakiś czas, dwa tygodnie. Baśka Lepówna też była. Nienacki się tam nie pojawił, bo to było trochę wcześniej.
Profesor słyszał o tym, że ZN miał w Aleksandrowie jakąś rodzinę i rozmawiał z nim o badaniach w Otłoczynie. Słyszał, bo on mnie ciągle atakował. Musiałem mu stale zdawać sprawozdanie i nawijać.
O czasie wolnym archeologów wiemy jedynie, że mieli łódź i czasem się kąpali w Wiśle. Można było się kąpać, tylko trzeba było na drugą stronę przepłynąć, bo po tej stronie nie było gdzie, a po drugiej dobry brzeg do kąpania. Myśmy mieli do dyspozycji łódź i przeprawialiśmy się.
Ciekawiła nas jeszcze kwestia, czy istniał w brzeskiej ekipie albo łódzkim środowisku naukowym ktoś, kto mógł być pierwowzorem mgr Opałko. Profesor wymienił następujących plastyków: Andrzej Klein, Czesia Wieczorek, Roman Płonka i Feliks Konopka. Niestety nikt z tych plastyków nie zajmował się rekonstrukcjami czaszek, ale pośrednio związany z tematem jest Feliks Konopka. Jego ojciec był znanym rzeźbiarzem pomników cmentarnych i on robił gipsowe odlewy twarzy. Wilkowi zrobił w pracowni ceramicznej taki odlew, że się nam Wilk mało nie udusił. Zrobił też pewną rzeźbę. Jest takie wykopalisko w Kazachstanie z Тешик-Таш, gdzie radzieccy naukowcy odkryli cały szereg kości ludzkich – neandertalczyków. I między innymi kompletnie zachowany szkielet chłopczyka – tak zwanego „chłopczyka z Тешик-Таш”. I ten szkielet dał się zrekonstruować, to znaczy udało się odtworzyć ciało. A Konopka zrobił kopię tej rekonstrukcji (to był 1950-52),. Bo informacja była opublikowana w piśmie „Archeologia” i na jej podstawie można było dobrze to skopiować, ponieważ tam było zdjęcie, które wymiarowo zostało dokładnie opisane. I ta rzeźba Konopki, bardzo dobra, stała później w muzeum na wystawie, taki… nagusieńki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.