Autor takich genialnych filmów jak “Memento”, “Prestiż”, no i niech będzie jeszcze “Mroczny Rycerz”, zasłużył sobie na mój szacunek również wypowiedzią, że nigdy nie będzie, tak jak większość jego kolegów, filmować na wideo. Użył przy tym ciekawego porównania. Wideo jest jak nowa potrawa, którą odkryłeś. Jesteś zachwycony jej kolorem, smakiem, ceną - do chwili aż przeczytasz, jakie przeróżne świństwa ona zawiera…
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
Wysłany: 2017-08-10, 11:13:04 Filmy które oglądamy
Dziwne, myślałem że taki temat już istnieje. No cóż, jak nie ma to pora temu zaradzić. Co prawda rozpocznę go od dosyć dziwnej pozycji ale co tam.
Bo przecież istnieje i właśnie tematy scaliłem...
Sz.S.
Ostatnio z małżonką trochę mimo woli i z braku laku obejrzeliśmy sobie na Polsacie:
Brüno (2009) w reżyserii Larry'ego Charlesa
Na portalu Filmweb pojawiła się taka recenzja pióra Łukasza Muszyńskiego:
"Bruno" Sachy Barona Cohena jest zabawniejszy od swojego głośnego poprzednika "Borata", ale nie zrobi raczej aż takiej furory wśród wymuskanych intelektualistów zachwycających się biczowaniem Ameryki. Film o kazachskim reporterze to nie tylko dobra komedia, ale i szydercze spojrzenie na fermentujące moralnie i kulturowo społeczeństwo za Oceanem. W "Boracie" Cohen był jednocześnie komikiem, skandalistą i demaskatorem. Tutaj robi sobie po prostu jaja.
Tytułowy bohater to austriacki homoseksualista prowadzący program o tajnikach mody. Skłonność do nadmiernej ekstrawagancji staje się ostatecznie przyczyną blamażu Bruna – ubrany w pokryty rzepami kostium niszczy pokaz kreacji znanego projektanta, przez co zostaje wpisany na czarną listę wrogów luksusowego krawiectwa. Ochroniarze mają odtąd obowiązek nie wpuszczać go na branżowe imprezy. Zdruzgotany Bruno postanawia wyjechać do Stanów Zjednoczonych, by stać się tam najsławniejszym Austriakiem od czasów Adolfa Hitlera. W wędrówce nieznośnemu narcyzowi towarzyszy zakochany w nim asystent Lutz.
"Bruno" przypomina pod wieloma względami "Borata". I tu, i tu mamy do czynienia z podrabianym dokumentem, w którym kamera obserwuje wyczyny szalonego obcokrajowca na amerykańskiej ziemi. Oba filmy otwiera też dowcipna zajawka, przedstawiająca widzom dotychczasowe dokonania tytułowych postaci. Nowy obraz nie może jednak osiągnąć intelektualnej erekcji, przez co do końca nie wiadomo, po co w ogóle powstał. Nie jest to ani prawy sierpowy wymierzony w stronę prymitywnych homofobów, ani prowokujący żart z rozwydrzonych środowisk gejowskich. Co wrażliwszych mogą przerazić najwyżej sceny, w których rodzice małych dzieci niczym zepsute roboty przystają na coraz potworniejsze pomysły sesji zdjęciowych z udziałem ich pociech.
Cohen wykorzystuje całe dobrodziejstwo homoseksualnego inwentarza do kręcenia prześmiesznych scenek, z których zazwyczaj nic jednak nie wynika. Co by nie mówić, trzeba przyznać, że brytyjski gwiazdor jest wybornym komikiem. Wytryski humoru są tu częstsze niż okrzyki w stylu Oh my God, oh yeah w filmach porno. Ci, którzy znają wcześniejsze dokonania Cohena, wiedzą już, że fani Kabaretu Starszych Panów nie mają czego szukać w kinie. Choć "Bruno" co chwila przekracza granice dobrego smaku (falujące penisy to zaledwie przystawka), jest niewątpliwie dziełem inteligentnych gości. Tyczy się to również autorów polskiego tłumaczenia – niepokojąco falliczna statuetka Oscara należy im się chociażby za obłędną trawestację tytułu powieści Milana Kundery. Nieznośna lepkość odbytu - toż to prawie poezja!
A ja...? Naprawdę nie wiem co mam napisać. Film z pewnością należy do gatunku homoseksualno-genitalno-oralno-fekalnego pastiszu. To produkcja dla ludzi o mocnych nerwach. Bywa że miejscami bawi, choć praktycznie cały czas granica dobrego smaku jest przekroczona. Aby jednak zaintrygować napiszę, że występują w nim Elton John, Bono, Sting, Chris Martin, Snoop Dog oraz Slash. Czy polecam? Nie wiem.
_________________
Ostatnio zmieniony przez Szara Sowa 2017-08-10, 11:25, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2017-08-10, 16:23:48
Powiem tak: nie lubię humoru polegającym w robieniu ludzi przed kamerą w balona. Te części Borata i Brüno, gdzie istniało coś w rodzaju scenariusza, są bez zarzutu, te improwizowane napełniają mnie jednak obrzydzeniem. Ale chyba dokładnie tego publiczność oczekuje? Bezlitosne bękarty…
Pomijając to, cenię niesamowicie Sachę B. Cohena, naprawdę świetny aktor. To, że film przypomina Borata, też mnie nie dziwi, jako że obaj mają tego samego reżysera. Larry Charles to coś w rodzaju legendy, głównie amerykańskiej telewizji, doskonały autor, jeszcze lepszy reżyser. Proszę również zwrócić uwagę na tego gościa - Jeffa Schaffera, który figuruje na ostatnim miejscu jako autor, ale również jako producent. To inna legenda, jego udział to GWARANCJA poziomu und właściwego gatunku humoru. Jestem pewien, że gdyby pojawił się na pierwszym miejscu, film byłby bardziej udany.
Takim udanym filmem był właśnie ich następny projekt “Dyktator” - świetna satyra, dużo niegrzecznego humoru, oglądałem już wiele razy, za każdym odkrywając nowe niuanse. “Burger, mógłbyś zdjąć ręce z moich piersi?” “Piersi?! Myślałem, że jesteś chłopcem!"
Pomógł: 1 raz Wiek: 42 Dołączył: 31 Sie 2015 Posty: 1507 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2017-08-11, 06:20:36
Kupuję SBC w każdej roli- czasem bardziej, jak w przypadku Aliego G albo Aladeena z Dyktaora. Czasem mniej jak w przypadku Bruno. Chociaż nadal lubię.
Bruno jest momentami niesmaczny, ale i tak warto spróbować.
Dyktator- kapitalny.
Ali G show- obowiązkowo! Bruno i Borat zaczynali swoją karierę w Ali G Show.
_________________
bans [Usunięty]
Wysłany: 2017-08-11, 07:36:51
"Nieznośna lepkość odbytu - toż to prawie poezja!" - tia, jasne. Takie obleśne skojarzenie miałem na wiele lat przed postaniem tego filmu. I zapewne nie tylko ja, bo takie skojarzenie nie jest zbyt wyrafinowane. Nie ma się czym podniecać, panie Muszyński...
Ostatnio zmieniony przez 2017-08-11, 07:37, w całości zmieniany 1 raz
Pomógł: 125 razy Dołączył: 06 Wrz 2014 Posty: 14104 Skąd: Niemcy
Wysłany: 2017-08-11, 09:44:34
Ostatni film Saszy też jest moim zdaniem świetny - Grimsby. “Angielski chuligan odnajduje po latach swojego brata - jednego z najlepszych agentów MI6. Razem będą musieli rozpracować globalny spisek terrorystyczny.”
“Nobby, zostałem trafiony zatrutą strzałką w ramię. Musisz wyssać truciznę.” “Oszalałeś? Gdy chłopcy się dowiedzą, że ssę facetom ramienia byłbym skończony w naszej dzielnicy…” “Nobby! Ta trucizna działa bardzo szybko! Za 30 sekund nie będziesz już miał brata!” “Dobra, dobra…” (Ssie, wypluwa.) “Nobby, złe nowiny. Zostałem trafiony jeszcze gdzie indziej.” (Wiadomo, gdzie… )
W Poznaniu od kilku dni trwają zdjęcia do filmu „Rock’n’Roll Eddie”. Ma to być produkcja dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Reżyserem filmu jest Tomasz Szafrański, który ma na swoim koncie m.in. obraz dla młodzieży „Klub Włóczykijów”. - "Rock’n’Roll Eddie" to trochę taki "E.T.", film, który jest smutny i wesoły zarazem. Film, który daje dużo nadziei - mówi reżyser. Głównymi bohaterami są dzieci - młody naukowiec i chłopiec Franek oraz żywiołowa Izka. Towarzyszy im dorosły, tytułowy Eddie. W trakcie eksperymentu bohaterowie dostają się do innego świata - groźnej krainy Oblivio. To z niej pochodzi Eddie.
Premiera filmu jest planowana na 2018 rok. Poza Poznaniem zdjęcia realizowane są w Białymstoku, Warszawie, Krakowie, Bożkowie, Rzeszowie i Wrocławiu.
Jako miłośnik S-F, to faktycznie wstyd się przyznać, że widziałem ten film tylko raz i to owych latach 80-tych (chyba z kaset wideo, bo w kinach tego filmu chyba u nas nie było), kiedy nie był oceniany zbyt dobrze. Faktycznie jak na tamte czasy i obsadę (np. Harrison Ford znany z lekkich Gwiezdnych Wojen), to podejrzewam, że widzowie którzy poszli do kin spodziewali się czegoś innego. A tu dostali mroczą wersję tzw. brudnej fantastyki. Dziś taki film już nie szokuje, ale wtedy był naprawdę mega nowatorski. No i ta cudowna muzyka Vangelisa, niestety jak pamiętam, była zbyt cicho serwowana i słychać ją tylko w pojedynczych scenach (a może taki odbiór to był skutek niskiej jakości materiału na kesecie?).
Muszę jednak ten film sobie przypomnieć i to w przyzwoitej jakości, skoro jest tak dopracowany w szczegółach! Dzięki Kapitanie!
Pomógł: 25 razy Dołączył: 22 Sie 2017 Posty: 2809 Skąd: Wyspy Pacyfiku
Wysłany: 2017-10-26, 14:31:56
Szara Sowa napisał/a:
Jako miłośnik S-F, to faktycznie wstyd się przyznać, że widziałem ten film tylko raz i to owych latach 80-tych (chyba z kaset wideo, bo w kinach tego filmu chyba u nas nie było)
Ja też pierwszy raz widziałem w latach 80-tych jak go pierwszy raz puścili w polskiej telewizji więc jakość i dźwięk były niezłe, a że jeszcze to było jakieś kino nocne to nastrój też był odpowiedni i bardzo mi się spodobał. Teraz jestem szczęśliwym posiadaczem 5-cio płytowej wersji DVD we wszystkich możliwych wersjach plus pełno materiałów o tworzeniu filmu i Philipie K. Dicku i wszystko z przyjemnością obejrzałem. No a teraz trzeba do kina na:
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.