Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-10-06, 11:27:00
irycki napisał/a:
O tym że kupowali sobie żarcie, też poza chyba jednym razem nic nie było. A kupować musieli.
Ciągle tam przewijał się wątek żarcia. Zresztą to jednak co innego. Przybycie listonosza z paczką w takiej głuszy, to wydarzenie.
irycki napisał/a:
Ona to na pewno była spakowana już wcześniej, to bardzo zorganizowana osoba i na pewno nie szła na żywioł. Więc i paczkę mogła mieć przygotowaną, a nadała po drodze.
Zarówno Wierzchoń jak i Bigos musieli wiedzieć, że od razu pojadą, inaczej sobie tego nie wyobrażam. To nie wojsko, żeby pracownikowi oznajmić, że ma dwie godziny na spakowanie i wio.
Dla mnie tak to właśnie zabrzmiało. Ta obcesowość żądania, żeby w ciągu 2 godzin zlikwidować swoje sprawy i wyjechać miała podkreślać biurokratyczne wcielenie Tomasza, który się zachowuje jak bezduszny tyran.
_________________ Drużyna 5
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
Dzisiaj pakując rodzine 2+2 na obojętnie czy weekendowy czy wakacyjny wyjazd bagażnik Grand Scenic'a (duży on jest) jest zapchany po dach.
Masz rację, kolego. Ja mam jedynie Scenic'a i w pewnych przypadkach bagażnik okazuje się za mały, szczególnie jak jest wypchany także wózkiem i kojcem.
_________________
Nietajenko Forumowy Badacz Naukowy Ojciec dwójki dzieci
Koc a kołdra i poduszka to jednak spora różnica - gabaryty ze 3 razy większe. A damskie torebki są wprawdzie pojemne, ale nie sądzę, żeby upchnęła tam coś poza np. najbardziej potrzebnymi kosmetykami. A buty, spodnie spódnice, bluzki, pidżama, bielizna???
Trzeba z rezygnować z trzech ostatnich i po sprawie.
_________________
Kynokephalos Moderator Członek Kapituły Samochodzikowej Książki Roku
Pomógł: 139 razy Dołączył: 07 Cze 2011 Posty: 6655 Skąd: z dużego miasta.
Wysłany: 2016-10-06, 14:39:32
Berta von S. napisał/a:
irycki napisał/a:
Zarówno Wierzchoń jak i Bigos musieli wiedzieć, że od razu pojadą, inaczej sobie tego nie wyobrażam.
Dla mnie tak to właśnie zabrzmiało. Ta obcesowość żądania, żeby w ciągu 2 godzin zlikwidować swoje sprawy i wyjechać miała podkreślać biurokratyczne wcielenie Tomasza, który się zachowuje jak bezduszny tyran.
No tak, pewnie macie rację. Młodzi ludzie spodziewali się wyjazdu, chociaż niekoniecznie dwugodzinnego zaledwie terminu.
Ale nadal sądzę, że ze strony panny Wierzchoń naturalne byłoby zabranie ewentualnego drugiego pakunku ze sobą do samochodu.
Pozdrawiam,
Kynokephalos
_________________ Wonderful things...
Zwycięzca rywalizacji rowerowej w 2019 r.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-08, 20:57:17
Na świeżo po przymusowej szczegółowej lekturze dworu. Jeszcze bardziej umocniło się moje przekonanie, że ta część jest świetna. Prawie każdy dialog jest majstersztykiem! Naprawdę! dopiero zwróciłam uwagę na niektóre smaczki.
Ale dziwnych elementów i nieścisłości co niemiara.
Na początek jedzenie. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, ale fakt jedzenia codziennie (lub 2 razy dziennie) przez tydzień jajecznicy jest absurdem totalnym. Tym bardziej, że Tomasz nie tłumaczy tej diety trudnościami w nabyciu innych produktów, tylko ograniczonymi finansami.
Przecież za podobną kwotę mogli sobie kupić dla odmiany trochę sera, albo jakieś rybki, albo pasztet, albo cokolwiek innego... A jeśli już faktycznie skazani byli na kiełbasę i jajka, to przynajmniej je różnie przyrządzać. Jajka można jadać na twardo, miękko, jako sadzone, w charakterze pasty i.t.p. A oni nic tylko jajecznica. Narzekają, mają po uszy, ale z uporem konsumują.
I jeszcze jedno. Zauważyliście, jakie oni tam mieli spożycie masła?? Pierwszego dnia w Janówce Panna Wierzchoń kupiła 2 kostki, drugiego Tomasz w Piotrkowie dokupił 3. A przynajmniej jedną musieli mieć przed zakupami, bo na śniadanie był chleb z masłem... To daje kostkę na łeb dziennie!
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-08, 23:48:57
Berta von S. napisał/a:
Na początek jedzenie. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, ale fakt jedzenia codziennie (lub 2 razy dziennie) przez tydzień jajecznicy jest absurdem totalnym. Tym bardziej, że Tomasz nie tłumaczy tej diety trudnościami w nabyciu innych produktów, tylko ograniczonymi finansami.
Przecież za podobną kwotę mogli sobie kupić dla odmiany trochę sera, albo jakieś rybki, albo pasztet, albo cokolwiek innego... A jeśli już faktycznie skazani byli na kiełbasę i jajka, to przynajmniej je różnie przyrządzać. Jajka można jadać na twardo, miękko, jako sadzone, w charakterze pasty i.t.p. A oni nic tylko jajecznica. Narzekają, mają po uszy, ale z uporem konsumują.
Pozwolę sobie nie zgodzić się. Znajdowałem się raz w nieco podobnej sytuacji, również w doborowym towarzystwie. Było to na nowym miejscu, bambetli nie mieliśmy za wiele, dom był stary i sypał się na potęgę. Śniadań w ogóle nie jedliśmy, kolacji też nie, tylko taki posiłek pośredni pomiędzy kolacją a śniadaniem - nazywaliśmy go nocnik. Przez dwa tygodnie jedliśmy jaja na miękko. Po prostu nikomu nie chciało się ani myśleć ani kombinować ani kupować czegoś skomplikowanego. Nawet jajecznicy nie dało się tam zrobić, bo przy pomocy grzałki nie da rady. Obiady oczywiście, jadaliśmy na mieście. Menu nie podam, bo to podobno forum rodzinne...
Berta von S. napisał/a:
jeszcze jedno. Zauważyliście, jakie oni tam mieli spożycie masła?? Pierwszego dnia w Janówce Panna Wierzchoń kupiła 2 kostki, drugiego Tomasz w Piotrkowie dokupił 3. A przynajmniej jedną musieli mieć przed zakupami, bo na śniadanie był chleb z masłem... To daje kostkę na łeb dziennie!
Przecież nie jest powiedziane, że musieli to zaraz zjeść. Zawsze można było coś zachomikować na potem.
Rólka napisał/a:
Może ładowali do jajecznicy masło bez opamiętania, bo kiełbasa była sucha, i przypalała się do patelni?
Właśnie, na przykład
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2016-11-08, 23:52, w całości zmieniany 2 razy
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2016-11-09, 12:34:19
Masło trzymali w lodowce, czyli miedzy oknami
A co do jajecznicy, to ja mogę jeść jajecznice 3 razy dziennie. I mi się nie znudzi.
Mam to chyba z dzieciństwa, kiedy moja babcia twierdziła, ze chłopcy nie mogą jeść więcej jajek niż jedno dziennie. A i tak zacząłem kucharzyć w wieku lat 8-9, a pierwszym moim daniem dla mojej skromnej osoby była jajecznica z jaj pięciu.
I co? Trzecie ani czwarte jajko mi nie wyrosło!
Czego nie moa powiedzie o brzuszku
Lodówki nie mieli a okna nie musiały być podwójne. Masło doskonale przechowuje się w naczyniu z zimną wodą. Lepiej niż w lodówce, bo nie twardnieje Patent sprawdzony i używany od wielu pokoleń.
_________________
Martin Even
Grands Boulevards.
Akty meskie i kobiece bez odchyleń w stronę pornografii
Błogosławieni, którzy nie mając nic do powiedzenia, milczą
bans [Usunięty]
Wysłany: 2016-11-09, 14:59:39
Berta von S. napisał/a:
Narzekają, mają po uszy, ale z uporem konsumują.
Bo to kwestia szowinizmu Nienackiego/Tomasza. On narzekał że ciągle jajecznice musi jeść, ale pomysł że panna Wierzchoń mogłaby się zbuntować i przestać ją smażyć go przerażał. Wolał mieć jajecznice niż nic - bo był śmierdzącym leniem. Swoją drogą dziwną wydaje mi się również postawa panny Wierzchoń - ona buntuje się tylko werbalnie, gada, że robią z niej kucharkę, ale nie jest w stanie po prostu przestać pełnić tej funkcji.
Pamiętam jak za młodu drażniła i śmieszyła mnie postawa Pani Księżyc w "Złotej Rękawicy" - ale teraz porównując ja z uległą panną Wierzchoń widzę że Pani Księżyc po prostu była normalna jeśli chodzi o sprawy kuchni.
W ogóle w "Niesamowitym dworze" szowinizm Samochodzika jest po prostu chyba najobrzydliwszy z całej serii.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-09, 16:51:14
Z24 napisał/a:
Znajdowałem się raz w nieco podobnej sytuacji, również w doborowym towarzystwie. Było to na nowym miejscu, bambetli nie mieliśmy za wiele, dom był stary i sypał się na potęgę. Śniadań w ogóle nie jedliśmy, kolacji też nie, tylko taki posiłek pośredni pomiędzy kolacją a śniadaniem - nazywaliśmy go nocnik. Przez dwa tygodnie jedliśmy jaja na miękko. Po prostu nikomu nie chciało się ani myśleć ani kombinować ani kupować czegoś skomplikowanego. Nawet jajecznicy nie dało się tam zrobić, bo przy pomocy grzałki nie da rady.
To jest kompletnie niepodobna sytuacja. Co innego hipisowsko-editowy wypad, a co innego ludzie, którzy prowadzą uregulowany tryb życia i dysponują (to jest wyraźnie powiedziane) świetnie wyposażoną kuchnią. Poza tym Tomasz wyraźnie mówi, ze powodem takiej diety są finanse, co jest idiotyczne, bo np. biały ser jest tańszy od jajek i kiełbasy. A zrobienie kilku kanapek jest mniej skomplikowane od smażenia jajecznicy.
PawelK napisał/a:
Z24 napisał/a:
Przecież nie jest powiedziane, że musieli to zaraz zjeść. Zawsze można było coś zachomikować na potem.
To prawda, do końca książki już nie kupowali masła.
Tak mogło być. Ale nawet biorąc pod uwagę tydzień (+ smażenie jajecznicy), 6 kostek na 3 osoby to niezła dawka.
CPN napisał/a:
A co do jajecznicy, to ja mogę jeść jajecznice 3 razy dziennie. I mi się nie znudzi.
Ale oni nie mogli! W książce są wzmianki, że już jej mieli dosyć. Ale z uporem jedli.
bans napisał/a:
Swoją drogą dziwną wydaje mi się również postawa panny Wierzchoń - ona buntuje się tylko werbalnie, gada, że robią z niej kucharkę, ale nie jest w stanie po prostu przestać pełnić tej funkcji.
Weź pod uwagę, że Tomasz był jej szefem, a ona zaraz po studiach. I do pracy najwyraźniej kierowano z rozdzielnika. Za bardzo się chyba nie mogła buntować. Raczej chyba powinno nas dziwić, że w tej sytuacji mieli odwagę się odgryzać.
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-09, 17:56:02
Berta von S. napisał/a:
Z24 napisał/a:
Znajdowałem się raz w nieco podobnej sytuacji, również w doborowym towarzystwie. Było to na nowym miejscu, bambetli nie mieliśmy za wiele, dom był stary i sypał się na potęgę. Śniadań w ogóle nie jedliśmy, kolacji też nie, tylko taki posiłek pośredni pomiędzy kolacją a śniadaniem - nazywaliśmy go nocnik. Przez dwa tygodnie jedliśmy jaja na miękko. Po prostu nikomu nie chciało się ani myśleć ani kombinować ani kupować czegoś skomplikowanego. Nawet jajecznicy nie dało się tam zrobić, bo przy pomocy grzałki nie da rady.
To jest kompletnie niepodobna sytuacja. Co innego hipisowsko-editowy wypad
Nie wiem co to jest editowy i podejrzewam bardzo paskudne insynuacje... To była regularna przeprowadzka związana z nowym miejscem pracy jak najbardziej... Oczywiście nie wykluczało to momentów rozrywkowych, a nawet hipisowskich... Do tych ostatnich mogę zaliczyć brak wanny, prysznica... czy był tam jakiś kran? Hmm... Studnia w podwórku była na pewno: po większym deszczu woda w niej była mętna...
A tak na serio to w żadnym razie nie należy mylić pojęć "hipis" i "brudas".
_________________ Z 24
Ostatnio zmieniony przez Z24 2016-11-10, 12:25, w całości zmieniany 3 razy
Pomógł: 3 razy Dołączył: 13 Mar 2015 Posty: 276 Skąd: Szkocja
Wysłany: 2016-11-10, 12:31:17
Berta von S. napisał/a:
Poza tym Tomasz wyraźnie mówi, ze powodem takiej diety są finanse, co jest idiotyczne, bo np. biały ser jest tańszy od jajek i kiełbasy. A zrobienie kilku kanapek jest mniej skomplikowane od smażenia jajecznicy.
W dzisiejszych c zasach mogli by jeszcze robić grzanki z serem i wędliną, ale wtedy to chyba nie było specjalnie popularne danie, pominąwszy już ew. problemy ze zdobyciem wędliny (choć kiełbacha w tamtych czasach w sklepach chyba jeszcze była).
Jajecznica chyba wyczerpywała możliwości, jeśli chodzi o "na szybko i na ciepło".
_________________ Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna.
"Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie."
Karol Bunsch
Pomógł: 67 razy Wiek: 61 Dołączył: 01 Gru 2012 Posty: 11311 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-10, 12:57:29
irycki napisał/a:
W dzisiejszych c zasach mogli by jeszcze robić grzanki z serem i wędliną, ale wtedy to chyba nie było specjalnie popularne danie, pominąwszy już ew. problemy ze zdobyciem wędliny (choć kiełbacha w tamtych czasach w sklepach chyba jeszcze była).
Raczej była. Trudności - i to gównie z szynką - zaczęły się pojawiać w 74 r., o ile pamiętam.
Pomogła: 169 razy Wiek: 52 Dołączyła: 05 Kwi 2013 Posty: 32587 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-11-10, 21:29:44
irycki napisał/a:
W dzisiejszych c zasach mogli by jeszcze robić grzanki z serem i wędliną, ale wtedy to chyba nie było specjalnie popularne danie.
Nie wiem jak w latach 60. W 70. chyba już popularne, bo pamiętam, że w domu często były. Na szybko i ciepło można też parówki, chyba były do kupienia w tamtych czasach.?
CPN napisał/a:
Berta von S. napisał/a:
Poza tym Tomasz wyraźnie mówi, ze powodem takiej diety są finanse, co jest idiotyczne, bo np. biały ser jest tańszy od jajek i kiełbasy. A zrobienie kilku kanapek jest mniej skomplikowane od smażenia jajecznicy.
Ale jajecznica to cos na cieplo.
irycki napisał/a:
Jajecznica chyba wyczerpywała możliwości, jeśli chodzi o "na szybko i na ciepło".
Na ciepło mieli obiad w ośrodku, więc spokojnie mogli sobie rano albo wieczorem zjeść kanapki. Jadacie codziennie wszystkie posiłki na ciepło?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.