To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
PanSamochodzik.net.pl
Forum poświęcone twórczości Zbigniewa Nienackiego

Pan Samochodzik i Niewidzialni - Inspiracje

Z24 - 2018-04-04, 22:24
Temat postu: Inspiracje
W rozdziale II ( w I wydaniu jest to na str. 22) PS opowiada o cenach manuskryptów różnych wielkich i wybitnych ludzi. Pada tam m. in. taka wypowiedź:

"Otóż jeden z zachodnich antykwariuszy, słynny pan Eggert ze Stuttgartu, zapowiedział ostatnio wystawienie na sprzedaż rękopisu Schopenhauera "Pererga und Paralipomena: kleine philisophische schriften".

Jest tam błąd, powinno być "Parerga".
Nie trafiłem na ślady żadnego pana Eggerta, antykwariusza ze Stuttgartu.
Natomiast przeglądając wspomnienia pisarza Jana Koprowskiego "Przeszłość nie umiera" wydane przez Czytelnik w 1987 r. natknąłem się na wzmiankę o tym dziele.
Jan Koprowski był pisarzem, jednym z czołowych animatorów życia literackiego w Łodzi i przez dłuższy czas redaktorem naczelnym "Odgłosów", czyli bezpośrednim szefem ZN. Był też znawcą i propagatorem kultury niemieckiej.
W czasie wojny wylądował w obozie, a po uwolnieniu przez aliantów przez dłuższy czas przebywał on w Niemczech jako pracownik Polskiej Misji Wojskowej. Otóż wspomina on kilkakrotnie (str. 40-42, 44, 82), że pod koniec lat czterdziestych nabył jakieś rzadkie wydanie wyżej wspomnianych pism Schopenhauera w dwóch tomach.
Przypuszczam, że często wspominał o tym dziele swoim kolegom i współpracownikom i być może tak ono trafiło na karty PSiN.

Szara Sowa - 2018-04-05, 08:26

Z24 napisał/a:
Nie trafiłem na ślady żadnego pana Eggerta, antykwariusza ze Stuttgartu.


To trochę dziwne, bo skoro użyto przymiotnika "słynny" to bym sądził że to autentyczna postać. Nienacki mógł przecież napisać to inaczej: "w jednym, ze znanych antykwariatów", albo pominąć "słynny" i podać tylko nazwisko. Trochę to zaskakujące, bo informacja sprawia ważenie wiadomości jakby encyklopedycznej. A może np. John jako miejscowy, coś znajdzie w niemieckim internecie? :)

Kozak - 2018-08-25, 16:40

Przygotowując się do konkursu zacząłem czytać Niewidzialnych zamiast Kapitana Nemo. No cóż? Niezbyt duża pomyłka. :043:
Jeszcze kiedyś tam, podczas czytania Niewidzialnych, zwróciłem już uwagę na kilka nieścisłości.
Z tego co wiem, to w pierwszym wydaniu Niewidzialnych z 1977 roku, Marczak podczas rozmowy z domniemaną Panią von Dobeneck powiedział, że od wojny minęło trzydzieści lat. Podana informacja wskazuje, że licząc od zakończenia wojny w 1945 roku, akcja Niewidzialnych rozgrywała się w 1975 roku. Ponadto PS odnalazł w gazecie nekrolog Pani von Dobeneck, w którym odnotowano, że zmarła w wieku 73 lat.
Posiadam wydanie OW WARNIA - chyba z 1995 roku, w którym opis tych samych wydarzeń jest trochę inny.
Marczak mówi do Pani von Dobeneck, że od wojny minęło pięćdziesiąt lat, czyli akcja książki miałaby miejsce w 1995 roku, ale według informacji zawartych w nekrologu, ta Pani zmarła w wieku 73 lat, czyli w takim samy jak podano w pierwszym wydaniu książki.
No i jest problem. Wszystko jest w porządku gdy w 1975 roku umiera w wieku 73 lat, ale jest dziwnie kiedy w tym samym wieku umiera w 1995 roku – mając na uwadze, że w czasie wojny zginął jej mąż oraz dwóch synów.
Widać, że w późniejszych wydaniach PS dokonywano korekt, ale przeprowadzonych tak bezmyślnie.
I jeszcze kilka spostrzeżeń:
1.PS jadąc z Moniką do Morąga wspomina, że w czasie wojny miasto dwukrotnie przechodziło z rąk do rąk i ostatecznie w zniszczonym mieście została na ruinach ratusza zawieszona biało-czerwona flaga.
Właśnie w tym rzecz, że miasto ostatecznie zdobyli sowieci (pal licho jak naprawdę było z tym zdobywaniem i odbijaniem miasta), w tym żołnierze działonów 705 pułku artylerii lekkiej i 10 Gwardyjskiego Korpusu Pancernego (pal licho, że ten korpus nie wchodził w skład 5 Gwardyjskiej Armii Pancernej 2 Frontu Białoruskiego).
Wśród zdobywców nie było żadnych polskich wojsk, ponieważ przed nimi postawiono inny cel - Wał Pomorski, a to już 1 Front Białoruski.
2.PS będąc z dyrektorem Marczakiem w domu Pani von Dobeneck, stwierdził po akcencie, że młoda pokojówka mogła być Hiszpanką.
Zapewne przebywając we Frankfurcie z każdą napotkaną osobą PS i dyrektor rozmawiał w języku niemieckim. Rodowity Niemiec po akcencie rozpoznałby obcokrajowca, ale obcokrajowiec taki jak PS, na co dzień nie używający niemieckiego, nie ma szans rozpoznać obcego akcentu u innej osoby, w tym narodowości hiszpańskiej. Tak mi się wydaje, że jeżeli już to PS narodowość pokojówki mógłby stwierdzić po jej urodzie.
3.Jadąc w taxi PS odmówił udzielenia dyrektorowi odpowiedzi co do podejrzeń dot. osoby podszywającej się pod Panią von Dobeneck, ponieważ jak stwierdził mogą być podsłuchiwani przez kierowcę.
Z pełnym szacunkiem dla PS, ale w drugiej połowie lat 70-tych ubiegłego wieku (myślę o wydaniu z 1977 roku, bo w tym z 1995 roku jest nazbyt namieszane) znikomy był jeszcze procent Polaków w RFN. PS z dyrektorem najprawdopodobniej rozmawiali po polsku więc zagrożenie ze strony kierowcy było znikome. No chyba, że woził tylko Polaków i nauczył się trochę Naszego języka.

Berta von S. - 2018-08-25, 17:12

Kozak napisał/a:

Marczak mówi do Pani von Dobeneck, że od wojny minęło pięćdziesiąt lat, czyli akcja książki miałaby miejsce w 1995 roku, ale według informacji zawartych w nekrologu, ta Pani zmarła w wieku 73 lat, czyli w takim samy jak podano w pierwszym wydaniu książki.
No i jest problem. Wszystko jest w porządku gdy w 1975 roku umiera w wieku 73 lat, ale jest dziwnie kiedy w tym samym wieku umiera w 1995 roku – mając na uwadze, że w czasie wojny zginął jej mąż oraz dwóch synów.

To zależy, czy jest jakaś wzmianka o tym, że synowie zginęli na froncie, czy coś innego świadczącego o ich dorosłości (nie pamiętam, jako to tam jest sformułowane).

Bo jeśli nie, to można przyjąć, że zginęli jako małe dzieci, a wtedy od biedy się zgadza, bo urodzona w 1922 roku Dobeneckowa, w 1945 miała 23 lata, więc mogła mieć już i męża i dwóch synów.

Kozak - 2018-08-25, 17:59

Berta von S. napisał/a:

To zależy, czy jest jakaś wzmianka o tym, że synowie zginęli na froncie, czy coś innego świadczącego o ich dorosłości (nie pamiętam, jako to tam jest sformułowane).
Bo jeśli nie, to można przyjąć, że zginęli jako małe dzieci, a wtedy od biedy się zgadza, bo urodzona w 1922 roku Dobeneckowa, w 1945 miała 23 lata, więc mogła mieć już i męża i dwóch synów.

Cytat z listu:
Wybuchła wojna. Zginął mój ojciec, a później także mąż i dwaj moi synowie (...) mąż mój bowiem został zabity w Warszawie na ulicy w lutym 1943 roku.
Cytat z wypowiedzi Marczaka:
W swym liście wspomina, że gdy pomagała ojcu ukryć zbiory, była już mężatką. Jej synowie zginęli na froncie.
Wynika z tego, że w czasie wojny musiała mieć około 40 lat, coby się zgadzało z akcją książki w 1975 roku.

Berta von S. - 2018-08-25, 18:05

Kozak napisał/a:

Cytat z wypowiedzi Marczaka:
W swym liście wspomina, że gdy pomagała ojcu ukryć zbiory, była już mężatką. Jej synowie zginęli na froncie.
Wynika z tego, że w czasie wojny musiała mieć około 40 lat, coby się zgadzało z akcją książki w 1975 roku.

Jak na froncie, to faktycznie nie da się tego logicznie zamknąć. Bo jeśli urodziła się w 1922 roku, to w 1945 jej synowie nie mogli mieć więcej niż jakieś pięć (góra siedem) lat.

Szara Sowa - 2018-08-25, 18:19

Nas zmianami Warmii, to nie się co za bardzo rozwodzić, bo były niepotrzebne i zrobione bałaganiarsko, ot co. :/
PawelK - 2018-08-25, 18:20

Berta von S. napisał/a:
Kozak napisał/a:

Marczak mówi do Pani von Dobeneck, że od wojny minęło pięćdziesiąt lat, czyli akcja książki miałaby miejsce w 1995 roku, ale według informacji zawartych w nekrologu, ta Pani zmarła w wieku 73 lat, czyli w takim samy jak podano w pierwszym wydaniu książki.
No i jest problem. Wszystko jest w porządku gdy w 1975 roku umiera w wieku 73 lat, ale jest dziwnie kiedy w tym samym wieku umiera w 1995 roku – mając na uwadze, że w czasie wojny zginął jej mąż oraz dwóch synów.

To zależy, czy jest jakaś wzmianka o tym, że synowie zginęli na froncie, czy coś innego świadczącego o ich dorosłości (nie pamiętam, jako to tam jest sformułowane).

Bo jeśli nie, to można przyjąć, że zginęli jako małe dzieci, a wtedy od biedy się zgadza, bo urodzona w 1922 roku Dobeneckowa, w 1945 miała 23 lata, więc mogła mieć już i męża i dwóch synów.


Jest informacja, że ojciec Dobenecka był oficerem hitlerowskim, więc to jest oczywisty błąd wydawnictwa, których mnóstwo po zmianach w kilku książkach.

PawelK - 2018-08-25, 18:28

Natomiast co do pozostałych uwag:
1. bym traktował jako przenośnie,
2. nie ma powodu, dla którego PS nie był w stanie stwierdzić, że niemiecki wskazywał na hiszpańskie pochodzenie,
3. w tamtych czasach w RFN mieszkało setki tysięcy przesiedlencow z Polski oraz spora ilość osób, które pozostały w Niemczech po eywiezieniu na roboty, byli wojenni volksdojcze, ktorzy uciekli z Polski i zwykli szpiedzy, którzy byli nauczeni języka.

Kozak - 2018-08-25, 22:42

PawelK napisał/a:
Natomiast co do pozostałych uwag:
1. bym traktował jako przenośnie,

Cytat z relacji PS, z podróży do Morąga:
Tak rozmawiając przyjechaliśmy do Morąga, bardzo starego miasta, które w czasie minionej wojny uległo niemal całkowitej zagładzie, dwa razy bowiem przechodziło z rak do rąk, nim na ruinach ratusza zawieszono biało-czerwoną flagę.
PS (ZN) nie stosuje przenośni lecz podaje fakty związane z walką o miasto. Czytelnik mało obyty z historią stwierdzi, że o miasto toczyło bitwę polskie wojsko, ponieważ po jego zdobyciu na zrujnowanym ratuszu na znak zwycięstwa zawieszono biało-czerwoną flagę.
Cytat:

2. nie ma powodu, dla którego PS nie był w stanie stwierdzić, że niemiecki wskazywał na hiszpańskie pochodzenie,

Miałbyś racje, gdyby PS posługiwałby się hiszpańskim, lecz niestety on nie znał tego języka – przynajmniej w Niewidzialnych nic o tym pisze, cytat: W rozległym hallu czekała na nas młoda pokojówka, zdaje się że Hiszpanka, na co wskazywał jej akcent.
Tylko tyle i nic więcej. Brak jakiejkolwiek innej informacji dot. podstawy do wyciągniętego przez PS wniosku.
Aby nie wracać już do tego tematu.
W PS i Nieśmiertelny nasz wyśmienity detektyw wspomina, że będąc w Bogocie posługiwał się angielskim natomiast po hiszpańsku rozmawiała jego sekretarka Florentyna. Hiszpański znał także Marczak, który w młodości kilka razy przebywał w Ameryce Południowej i nawet napisał książkę o sztuce prekolumbijskiej.
Marczak i Florentyna ewentualnie mogliby coś powiedzieć o hiszpańskim akcencie, ale nie PS, który nie znał tego języka.
Cytat:

3. w tamtych czasach w RFN mieszkało setki tysięcy przesiedlencow z Polski oraz spora ilość osób, które pozostały w Niemczech po eywiezieniu na roboty, byli wojenni volksdojcze, ktorzy uciekli z Polski i zwykli szpiedzy, którzy byli nauczeni języka.

Masz sporo racji za wyjątkiem tych szpiegów, którzy mnie nie przekonują.

Z24 - 2018-08-26, 01:01

Kozak napisał/a:
Z tego co wiem, to w pierwszym wydaniu Niewidzialnych z 1977 roku, Marczak podczas rozmowy z domniemaną Panią von Dobeneck powiedział, że od wojny minęło trzydzieści lat. Podana informacja wskazuje, że licząc od zakończenia wojny w 1945 roku, akcja Niewidzialnych rozgrywała się w 1975 roku. Ponadto PS odnalazł w gazecie nekrolog Pani von Dobeneck, w którym odnotowano, że zmarła w wieku 73 lat.


Tak jest. Dokładnie w 1974 r. na co konkretnie wskazuje powołanie się na "Operację Żagiel 74" w zakończeniu. Marczak trochę zaokrąglił, ale tak bywa w szybkiej, nerwowej i nieprzyjemniej rozmowie, gdzie używa się przejaskrawionych argumentów.
Czyli pani Anna von Dobeneck z d. Gottlieb urodziła się w 1900-1901 r. Jej synowie mogli więc zginąć na froncie.
Nigdzie nie jest powiedziane, że to byli wszyscy jej synowie ;-) . Ojciec Alfreda wcale nie musiał zginąć na wojnie.

Kozak napisał/a:
Cytat z relacji PS, z podróży do Morąga:
Tak rozmawiając przyjechaliśmy do Morąga, bardzo starego miasta, które w czasie minionej wojny uległo niemal całkowitej zagładzie, dwa razy bowiem przechodziło z rak do rąk, nim na ruinach ratusza zawieszono biało-czerwoną flagę.
PS (ZN) nie stosuje przenośni lecz podaje fakty związane z walką o miasto. Czytelnik mało obyty z historią stwierdzi, że o miasto toczyło bitwę polskie wojsko, ponieważ po jego zdobyciu na zrujnowanym ratuszu na znak zwycięstwa zawieszono biało-czerwoną flagę.


Teraz być może tak :D . Ale jak ja czytałem PSiN w roku wydania, to nikt raczej nie miał wątpliwości, że chodzi o skrót myślowy, choć nie mógł nie znać tego terminu. Szlaki bojowe wszystkich formacji WP w II wojnie były powtarzane do znudzenia. Choć przyznaję, że jak na skrót myślowy jest to dosyć niezręczne sformułowanie.

Co do taksówkarza; normalna ostrożność, żeby nie kłapać dziobem o delikatnych sprawach przy obcych.

John Dee - 2018-08-26, 07:13

Ja też nie znam języka hiszpańskiego, ale Hiszpana potrafię rozpoznać natychmiast, przeważnie nim jeszcze dokończy pierwsze zdanie (akurat pracuje ich w Niemczech znowu bardzo dużo). Akcent (melodia głosu, sposób, w jaki wymawiają “s”) plus wygląd zewnętrzny czynią identyfikację łatwym, no chyba że ktoś taki żyje tu już tak długo, że niemieckim posługuje się bez jakiegokolwiek akcentu.

Co do statystycznej możliwości, że taksówkarz mógł rozumieć po Polsku to rzeczywiście nie była ona aż tak mała ze wspomnianych już powodów (przesiedlenie, emigracja). Jak wysokie zaś było prawdopodobieństwo, że taksówkarz był pracownikiem Bundesnachrichtendienstu trudno powiedzieć. Marczak i Tomasz byli urzędnikami komunistycznego reżimu, czy nie? Ostrożność pana Tomasza nie wydaje mi się być przesadna. ;-)

PawelK - 2018-08-26, 09:24

Kozak napisał/a:
Miałbyś racje, gdyby PS posługiwałby się hiszpańskim,


Opowiem Ci historię z życia. Kiedyś mieszkałem troszeczkę w Kanadzie. Moja ciotka, która tam mieszka uczyła się angielskiego jako dziecko chodząc do szkoły w Kanadzie. Później mieszkała w Polsce ale wróciła do Kanady i mieszkała tam już wtedy kilka lat. Pracowaliśmy razem. Nagle w pracy pojawia się nowy człowiek, w miarę młody Hindus. I nagle w trakcie rozmowy mówi do mojej ciotki "a ty jesteś z Polski". Ciotka na to "tak a skąd wiesz?" i słyszy "bo w Toronto gdzie wcześniej mieszkałem, na osiedlu, mieszkało sporo Polaków i oni mieli taki akcent".
Gwarantuję Ci, że ten Hindus nie znał polskiego.
Dziękuję za uwagę.

Kozak - 2018-08-26, 09:47

Z24 napisał/a:
Kozak napisał/a:
Z tego co wiem, to w pierwszym wydaniu Niewidzialnych z 1977 roku, (...)

Tak jest. Dokładnie w 1974 r. na co konkretnie wskazuje powołanie się na "Operację Żagiel 74" w zakończeniu.

Brawo Zet :564: Faktycznie końcówka historii z Niewidzialnymi, z udziałem Marlona Mendozy, miała miejsce w 1974 roku :zdziw:
A więc akcja toczy się w 1974 roku :okulary:
Cytat:

Nigdzie nie jest powiedziane, że to byli wszyscy jej synowie ;-) . Ojciec Alfreda wcale nie musiał zginąć na wojnie.

Kto wie. Zagmatwane są losy rodziny Dobeneck. Anna von Dobeneck po wojnie musiała usynowić kogoś sobie bliskiego, ponieważ w liscie pisze: Wybuchła wojna. Zginął mój ojciec, a później także mąż i dwaj moi synowie. Pozostałam na świecie sama i przez wiele lat żyłam w nienawiści do Polski, mąż mój bowiem został zabity w Warszawie na ulicy w lutym 1943 roku. Ten ktoś w chwili usynowienia, był osobą młodociana, albo pełnoletnią, ale już nieżyjącą w czasie, kiedy Pani Dobeneck w liście do Ministra zawarła swoją wolę, co do podziału ukrytego "skarbu". Jej wnuk w 1974 roku ;-) Alfred von Dobeneck miał około 24 lata, czyli urodził się w 1950 roku. :galy:
Cytat:

Teraz być może tak :D . Ale jak ja czytałem PSiN w roku wydania, to nikt raczej nie miał wątpliwości, że chodzi o skrót myślowy, choć nie mógł nie znać tego terminu. Szlaki bojowe wszystkich formacji WP w II wojnie były powtarzane do znudzenia. Choć przyznaję, że jak na skrót myślowy jest to dosyć niezręczne sformułowanie.

Ależ Zecie, praktycznie wszystkie przygody PS są związane z zagadkami opartymi na autentycznych wydarzeniach historycznych i naraz ZN stosuje tak mało zrozumiały skrót myślowy? :zdziw: Ja też za młodu interesowałem się już historią i przy pierwszym czytaniu Niewidzialnych zwróciłem uwagę na ten fragment, który nie odebrałem za żadną przenośnie, czy myślowy skrót.
Podobno książki ZN mają walory edukacyjne ...



http://pansamochodzik.net...p=368031#368031

...więc dlaczego autor wprowadza w błąd czytelników?
John Dee napisał/a:
Ja też nie znam języka hiszpańskiego, ale Hiszpana potrafię rozpoznać natychmiast, przeważnie nim jeszcze dokończy pierwsze zdanie (akurat pracuje ich w Niemczech znowu bardzo dużo). Akcent (melodia głosu, sposób, w jaki wymawiają “s”) plus wygląd zewnętrzny czynią identyfikację łatwym, no chyba że ktoś taki żyje tu już tak długo, że niemieckim posługuje się bez jakiegokolwiek akcentu.

Ależ oczywiście, że ty rozpoznasz Hiszpana, ponieważ mieszkasz już sporo w Niemczech, na co dzień używasz języka niemieckiego, a także masz częstszy kontakt z obcokrajowcami, w tym właśnie z Hiszpanami. PS na co dzień rozmawiał po polsku, mieszkał w Polsce, gdzie jak wynika z jego przygód przed 1974 rokiem nie miał kontaktu z Hiszpanami mówiącymi po niemiecku, a w RFN zanim rozpoznał akcent pokojówki był niespełna od kilkunastu godzin. Pamietajmy też, że PS nie znał języka hiszpańskiego.
Z24 napisał/a:

Co do taksówkarza; normalna ostrożność, żeby nie kłapać dziobem o delikatnych sprawach przy obcych.

John Dee napisał/a:

Co do statystycznej możliwości, że taksówkarz mógł rozumieć po Polsku to rzeczywiście nie była ona aż tak mała ze wspomnianych już powodów (przesiedlenie, emigracja).

W poprzednim poście przyznałem racje PawelK w tym temacie, co ponownie czynię wobec Waszych argumentów. :053:
John Dee napisał/a:

Jak wysokie zaś było prawdopodobieństwo, że taksówkarz był pracownikiem Bundesnachrichtendienstu trudno powiedzieć. Marczak i Tomasz byli urzędnikami komunistycznego reżimu, czy nie? Ostrożność pana Tomasza nie wydaje mi się być przesadna. ;-)

Ależ oczywiście! PS nie pisze o tym, ale w tamtych czasach wielu musiało składać raporty funkcjonariuszom SB z pobytu na Zachodzie. :053: Podobnie jak czuwał Nasz kontrwywiad, tak samo czynił zachodnioniemiecki ;-)
Czyli i w tej sprawie przyznaje rację PawelK :)

Kozak - 2018-08-26, 09:59

PawelK napisał/a:

Opowiem Ci historię z życia. Kiedyś mieszkałem troszeczkę w Kanadzie. (...) Nagle w pracy pojawia się nowy człowiek, w miarę młody Hindus. I nagle w trakcie rozmowy mówi do mojej ciotki "a ty jesteś z Polski". Ciotka na to "tak a skąd wiesz?" i słyszy "bo w Toronto gdzie wcześniej mieszkałem, na osiedlu, mieszkało sporo Polaków i oni mieli taki akcent".
Gwarantuję Ci, że ten Hindus nie znał polskiego.

Opowiedziałeś naprawdę fajną historię, z której wynika, że hindus miał kontakt ze sporą rzeszą Polaków mówiących po angielsku.
Wskaż mi fragmenty z przygód PS, gdzie przed spotkaniem z hiszpańską pokojówką Nasz detektyw przebywał w środowisku Hiszpanów mówiących po niemiecku. Na ten temat pisałem wcześniej.
Cytat:

Dziękuję za uwagę.

Mam nadzieje, że niczym ciebie nie uraziłem. Prowadzimy dyskusję w której opieramy się na własnych argumentach, a to wszystko dla celów poznawczych :053:

Z24 - 2018-08-26, 10:22

Kozak napisał/a:
John Dee napisał/a:

Jak wysokie zaś było prawdopodobieństwo, że taksówkarz był pracownikiem Bundesnachrichtendienstu trudno powiedzieć. Marczak i Tomasz byli urzędnikami komunistycznego reżimu, czy nie? Ostrożność pana Tomasza nie wydaje mi się być przesadna. ;-)

Ależ oczywiście! PS nie pisze o tym, ale w tamtych czasach wielu musiało składać raporty funkcjonariuszom SB z pobytu na Zachodzie. :053: Podobnie jak czuwał Nasz kontrwywiad, tak samo czynił zachodnioniemiecki ;-)
Czyli i w tej sprawie przyznaje rację PawelK :)


Tylko w jednej pracy wydanej w jakichś materiałach pokonferencyjnych przeczytałem kilkanaście lat temu o wstydliwym momencie z dziejów powstań narodowych.
Zawsze dziwiło mnie, że Powstanie Wielkopolskie, którym słusznie się szczycimy jako zwycięskim i okupionym stosunkowo niewielkimi stratami, wybuchło tylko w jednej dzielnicy zaboru pruskiego. Miało to wiele przyczyn, ale tę jedną konsekwentnie przemilczano: mianowicie Paderewski - którego przyjazd do Poznania stał się katalizatorem wybuchu powstania - przyjechał do Polski ze swoją paczką morzem przez Gdańsk. W Gdańsku zatrzymali się w hotelu... a nazajutrz gdańskie gazety pisały o mającym wybuchnąć polskim powstaniu. Nie podano tam szczegółów, ale podejrzewam, że dżentelmeni przy gorzale gadali cokolwiek podniesionymi głosami, wodzili paluchami po pochlapanej winem mapie i nie zwracali uwagi na kelnerów... ;-)

Kozak - 2018-08-26, 11:16

Z24 napisał/a:

(...) W Gdańsku zatrzymali się w hotelu... a nazajutrz gdańskie gazety pisały o mającym wybuchnąć polskim powstaniu. Nie podano tam szczegółów, ale podejrzewam, że dżentelmeni przy gorzale gadali cokolwiek podniesionymi głosami, wodzili paluchami po pochlapanej winem mapie i nie zwracali uwagi na kelnerów... ;-)


Myślisz, że dlatego Niemcy wysłali ten list do Paderewskiego ?



Fotka z publikacji ...
http://www.wbc.poznan.pl/...mipowstwlkp.pdf

Z24 - 2018-08-26, 11:29

Kozak napisał/a:
Z24 napisał/a:

(...) W Gdańsku zatrzymali się w hotelu... a nazajutrz gdańskie gazety pisały o mającym wybuchnąć polskim powstaniu. Nie podano tam szczegółów, ale podejrzewam, że dżentelmeni przy gorzale gadali cokolwiek podniesionymi głosami, wodzili paluchami po pochlapanej winem mapie i nie zwracali uwagi na kelnerów... ;-)


Myślisz, że dlatego Niemcy wysłali ten list do Paderewskiego ?

Obrazek

Fotka z publikacji ...
http://www.wbc.poznan.pl/...mipowstwlkp.pdf


:D :D :D Chyba tak.

Szara Sowa - 2018-08-26, 11:34

Kozak napisał/a:
Myślisz, że dlatego Niemcy wysłali ten list do Paderewskiego ?


No oczywiście! Niemcy czuli że coś się szykuje!

Co do wątku hiszpańskiego, to pamiętajmy że w latach 70-tych sporo takich osób szukało lepszego życia czy zarobku w innych krajach na Zachodzie Europy. Pamiętacie serial Hotel Zacisze? Czy trudno tam zorientować się że kelner jest Hiszpanem? :)

Kozak - 2018-08-26, 15:22

Szara Sowa napisał/a:
Pamiętacie serial Hotel Zacisze? Czy trudno tam zorientować się że kelner jest Hiszpanem? :)

Pewnie, że jest rozpoznawalny, ale najmniej po akcencie :)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group